piątek, 4 grudnia 2009

jak to w końcu jest

z tymi zwierzętami w kościele? do kolejnych poszukiwań z tym związanych skłonił mnie artykuł o o wirtualnych cmentarzach, a w zasadzie jedna wypowiedź, że zacytuje

– Do Kościoła należy się poprzez ochrzczenie, a kotom czy psom nie udziela się tego sakramentu, więc, z całym szacunkiem dla zwierząt, chowanie ich na tych samych warunkach co ludzi prowadzi do sytuacji absurdalnej.

i tak sobie myślę, że nawet budynki lub obiekty, a także drogi mają lepiej niż takie zwierzęta. zwierząt się nie chrzci, nie można ich pochować, na teren kościelny wejść nie mogą, i nawet duszy nie mają jak mówił nam katecheta w liceum albo podstawówce. jedynie jako potrawa mogą na coś liczyć, bo się ktoś pomodli nad talerzem. syf. a np miasto wybuduje drogę nową i co następuje? uroczyste otwarcie oraz, w sumie najważniejsze, jej poświęcenie czyli pokropienie pędzlem. albo nowa oczyszczalnia. miejsce do którego spływa cały syf z okolicy, w którym może być nawet i "pełna" prezerwatywa, w momencie zetknięcia się z świętą wodą staje się chyba w jakimś sensie święte, nie? tudzież inaczej, może jest to jakaś forma chrztu, bo zanurzenie albo polanie głowy jakoś nie różni się dla mnie z pokropieniem wodą. tak czy inaczej dla mnie to jest niezły absurd. tylko jakbym chciał takiego psa poświęcić raczej pewnie bym został wysłany do diabła. i tak to jest. wpierw doktryna, potem kasa, następnie człowiek, a po nim obiekty pionowe i poziome. na samym końcu ten zwierz. coś jest jednak na rzeczy i ja będę wierzył w teorie spiskową. może oprócz przekroczenia progu kościoła przez psa, totalny koniec wiąże się też z zetknięciem święconej wody z psią sierścią?

Brak komentarzy: