wtorek, 30 czerwca 2009

pokolenie MJ



wpierw JP2, a teraz MJ. idzie następne pokolenie. pokolenie MJ. przekonałem się o tym wrzucając powyższy obrazek na pewien "art" serwis. wszystko widać na tym obrazku jak na dłoni. mam w dupie ikony. nie obchodzi mnie to i nie rusza. a jednak co chwila informacja o powinięciu majkela lądowała na mojej twarzy. nie słucham radia, nie oglądam telewizji, w momencie jak mu się umierało nie miałem dostępu do netu a jednak ta informacja do mnie trafiała. ktoś się pytał, czy życzę sobie tego? nieeeeeee.
jako, że "praca" pewnie niedługo zniknie z powodu "nieciekawe ujęcie tematu, brak walorów artystycznych" pozwolę sobie dla zachowania powklejać komentarze:



dla mnie pięknie! rośnie następne pokolenie!

poniedziałek, 22 czerwca 2009

czwartek, 18 czerwca 2009

siekiera

szerokopojęta głupota zawsze mnie wyprowadzała z równowagi. czy to jakieś durne przepisy, czy biurokracja w urzędach, ale i też człowiek. szczególnie ten za kółkiem. ale odrębną kategorię powinni stanowić małoletni skuterowcy. ich sposób jazdy to już najprawdopodobniej debilizm. no i taka para, jeden w gajerze, bo chyba dzisiaj jakieś zakończenie roku jest, a drugi w dresie doprowadzili mnie do wrzenia. tu głównie chodzi o epilog, więc nie będę się wdawał w szczegóły. gdy odjebali manewr taki, że koniec końców piznął bym w nich, a w dodatku dostało mi się z serii niewybrednych epitetów, wybuchłem i postanowiłem zadziałać. dodam, że działo się to na ulicy, która ma 10% spadek, a więc prawie jak w San Francisco! i niczym porucznik amerykańskiej policji wyprzedziłem ten z dupy skuter i na piskach zajechałem im drogę. szybka wysiadka i zaczynam walić do nich z dupy plus wyzwałem ich chyba do 3 pokolenia włącznie. ale głównie pouczyłem ich jak należy jeździć. niestety moja lekcja im się chyba nie podobała, bo w momencie gdy chciałem podejść bliżej i sprawdzić czy aby napewno wszystko zrozumieli, skuterowcy podnieśli siedzenie w skuterku i z mini bagażnika wyciągnęli przyrząd o nazwie siekiera! nie bardzo wiem jak wg nich miało to na mnie zadziałać, ale chyba nie oczekiwali reakcji takiej jaką być może macie oglądając poniższe video

uśmiałem się setnie i oglądając to video i na widok siekiery. środek dnia, godz. 16, a typ mnie macha siekierą. pomijam, że to już średnio mocne zdziczenie, i wozić ją ze sobą i machać na ulicy w biały dzień. nie zmienia to faktu, że prawie się popłakałem ze śmiechu. i tak ubawiony wsiadłem do samochodu i pojechałem, gdyż zrobił się mały korek. jeszcze typ na pożegnanie pomachał mnie tą siekierą w okienku od strony pasażera, co jeszcze bardziej jego pogrążyło, a mnie rozbawiło. co by było jeszcze zabawniej, to po chwili straciłem lusterko boczne lewe. na ulicy, która sąsiaduje z moją panuje pełen meksyk. ulica jest wprawdzie dwukierunkowa, ale po jednej stronie parkują samochody. w dodatku jakiś skończony debil zorganizował tą ulicą objazd. jak był meksyk, tak teraz jest Bagdad. i jadę sobie tą ulicą bo do sklepu musiałem i widzę z naprzeciwka taksówka się przeciska. pomyślałem sobie, podładowany jeszcze adrenaliną, że "ze mną to ci chuju nie przejdzie". trzask plask i patrze, że nie mam lusterka. zatrzymałem się, wysiadłem i znowu wale z dupy. z tym, że postanowiłem coś na tym ugrać i monolog zakończyłem stwierdzeniem, że "da pan stówę i będzie grało". lecz wiadomo jacy są taksiarze, a ja miałem ograniczone pole, gdyż nie mam ważnego przeglądu technicznego i argument w postaci wezwania policji z mojej strony lub ze strony złotówy nie wchodził w rachubę. ale padł z jego strony, na co ja trzasnąłem wywód godny likwidatora szkód plus odwołałem się do ekonomii w postaci "jak policja przyjedzie to buli pan dwie stówy, a u mnie ma pan stówę". nic nie pomogło, to zastosowałem jeszcze chwyt w postaci wywołania niepewności spisując nr rejestracyjny i nr taksy, mówiąc, że "w sumie może pan jechać, ja mam wszystko i załatwimy to w inny sposób". nie do końca poskutkowało, gdyż dalej nie chciał dać stówy. odpuściłem, pojechałem do sklepu i jak z niego wylazłem to zamontowałem to nieszczęsne lusterko. wiek astruni powoduje, że większość rzeczy jest nieskomplikowana i łatwo je naprawić. wracając zauważyłem, że chyba jednak wzbudziłem w złotówie niepewność, gdyż po ujechaniu paru metrów zatrzymał się i czekał. na co? nie wiem, ale to przeważyło - dzisiaj astrunia ląduje w garażu! nie jestem pewien czy nie dostanie z siekiery, a na końcu przyjadą pały ze złotówą. albo na odwrót. idę na rower!

ps. może to wina kawy?

wtorek, 9 czerwca 2009

mój pozew

wysoki sądzie,

w związku z ogólną nagonką na wszelkich "piratów", która ostatnio przekracza wszystkie granice prosiłbym o rozpatrzenie mojego pozwu. jeżeli wszystkich mamy sądzić, więc tak róbmy. nie tylko tych co ściągają, udostępniają albo tworzą trackery. wpierw Pirate Bay, teraz SnowTigers. w dużym uproszczeniu trackery to serwery zawierające informację kto przechowuje u siebie jaki plik. i tak to działa. przechodzę do meritum, wysoki sądzie. jeżeli powyższy mechanizm działania trackera przełożymy na wyszukiwarkę to zasada jest podobna. wpisuje się to co się szuka, dodaje magiczne słowo w postaci nazwy serwera, co do którego mamy jakąś tam pewność, że szukana rzecz będzie na nim leżeć i klikamy szukaj. jak na jakieś stronie z torrentami, tylko bez tego magicznego słowa, bo już jesteśmy w magicznym miejscu. dla przykładu:
http://www.google.pl/search?hl=pl&safe=off&num=30&newwindow=1&q=the+gaslight+anthem+the+%2759+sound+mediafire&btnG=Szukaj&lr=
albo
http://www.google.pl/search?hl=pl&safe=off&num=30&newwindow=1&q=frank+turner+love+ire+song+mediafire&btnG=Szukaj&lr=
czyż pierwsze wyniki nie są bezpośrednimi odnośnikami do tych chronionych prawem autorskim płyt? znowu podobieństwo, tylko zamiast klikania w odnośnik "download torrent" możemy od razu kliknąć na interesującą nas treść. bez żadnych pośredników jakim jest klient torrentów.
w związku z powyższym wnoszę mój pozew przeciwko Google, które jest lepsze niż torrenty. daje od razu to czego szukamy, bez strachu, że nie ma nikogo kto udostępnia plik.

ku chwale ojczyzny!
grzegorz g.

ps. wysoki sądzie jeżeli nie da się nic zrobić z tym googlem, to chociaż proszę zaapelować do internautów aby nie chronili tych plików żadnym hasłem, gdyż jak się ściąga bezpośrednio właśnie z Google to potem mamy problem. wkurwiające to jest czasami, więc może coś w tym kierunku da się coś zrobić.

niedziela, 7 czerwca 2009

z cyklu polecam # 1

jakoś tak będzie. coś bym polecił, więc zrobię to. na pierwszy ogień coś co stało blisko reggae, ale, że przy innych rzeczach też stało, to całościowo mocno daje radę.
Bedouin Soundclash - Until We Burn In The Sun..


teraz coś z grania akustycznego. dwa różne podejścia i dwie dobre pozycje.
Frank Turner:
Long Live The Queen


William Elliott Whitmore:
"Hell or High Water"

łamię ciszę wyborczą

i pytam się, na kogo ja mam kurwa zagłosować niby? unia dała jeszcze jedną możliwość przystawienia ryja do koryta, ale takiego lux i chłopaki lecą po ojro. i tak się zastanawiałem co? rozwiązanie znalazłem w podsłuchanej rozmowie jakiś licealistów, w której jeden mądry mówił, że im mniejsza frekwencja tym mniej tych mandatów. i to ma sens. w związku z czym nie idę jutro nigdzie, bo im mniej idiotów tam, tym mniejszy syf i obora. bo przecież prostytutki nie można zgwałcić.
myśl przewodnia niedzieli, to "takiego chuja wam!"

piątek, 5 czerwca 2009

20 lat minęło



i ja, trochę oczywiście spóźniony, włączyłem się w upamiętnienie tych 20 lat podobno naszej wolności!
a wolność mamy między innymi taką: http://odsiebie.com/pokaz/3300816---efc6.html

jest mi słabo..

..ale nie sądziłem, że coś sprawi, iż poczuje się jeszcze słabiej. na własne życzenie. jedną z podstawowych zasad, którą dość często stosuje jest unikanie rzeczy z pewnymi nazwiskami. nazwisk jest trochę, ale pierwszą piątkę stanowią: Kozidrak, Bajor, Wójcicki, Ibisz i Skrzynecka. w takiej kolejności. nie ruszam, wytykam, a jak przypadkowo trafię od razu wypieram. lecz od czasu przeczytania tydzień temu pewnej informacji nie mogę tego wyrzucić i trzyma się mnie. chodzi o pewien duet wokalny. mam parę skrzywień, i myślę sobie, że zapodanie sobie tego duetu i wogóle ten duet mieści się w którymś z nich. poza tym ciekawość. bardzo mnie zżerała, bo to w końcu "artystka" z mojej pierwszej piątki i typ o którym już zdążyłem zapomnieć, ale też jest na tej liście. warto było. cud, miód i malina czy jakoś tak:



obejrzałem 3 razy, przesłuchałem następne 3 i szczerze nie wiem co napisać. zostałem powalony. jeszcze do końca nie rozumiem wszystkich słów wyśpiewywanych przez eMCi Katarzyny, ale murzynów z getta też do końca nie kumam. taka stylistyka widocznie. swoją drogą pani Skrzynecka jest multiartystą albo człowiekiem instytucją. i tu mnie zaskoczyła. przestałem czytać pudelka to nie wiem w którą stronę ostatnio ewoluowała i nie sądziłem, że znajdzie się jeszcze na półce polo-rap ze swoim elo refrenem. poza tym jestem cały czas w dodatku w szoku jak ona młodzieżowo wygląda i jedyne co jeszcze mogę napisać to klik klik i enter, że po kropce jest pl!