niedziela, 7 grudnia 2008

dziewczynka gubiąca klucze

pewna dziewczynka, która zamieszkiwała duże miasto cierpiała na pewną "przypadłość". otóż notorycznie gubiła klucze od domu. nie lubiła wychodzić na dwór i nie musiała. ale czasami chciała. tak po prostu sobie wyjść i się przejść. czasami też musiała coś załatwić. ale to rzadko. i jak już wyszła z tego domu, nie ważne czy tak sobie czy coś załatwić, to zawsze gubiła klucze. nie wiadomo gdzie, nie wiadomo jak. znikały. przepadały jak przysłowiowy kamień w wodzie. dziewczynka za każdym razem nie wiedziała co ma począć. kluczy nie znajdowała, więc powrót do domu był wykluczony. musiała czekać do wieczora. błąkała się bez celu. jak bezdomny. tylko miała tą przewagę nad bezdomnym, że miała świadomość, iż taki stan obowiązuje ją tylko do wieczora. wieczór daje jej wybawienie, w postaci powrotu do domu. wtedy może poczuje się spokojniej. ale do wieczora dużo czasu. lecz ona nie patrzy nerwowo na zegarek. czas ją nie interesuje. staje przed faktem dokonanym, przyjmuje to już na chłodno. stało się i się nie odstanie. interesuje ją tylko jak przeżyć do wieczora w tym bezcelowym błądzeniu. próbuje wszystkiego. przypatruje się ptakom, patrzy na niebo, spaceruje po parku. to wszystko zabija jakoś ten czas oczekiwania. lecz to wszystko jest bezowocne, nie daje jej żadnych korzyści. w zasadzie ona nie oczekuje na nic, stara się tylko doczekać do tego wieczora. to wszystko na co ją w tym momencie stać. może by chciała czegoś więcej, ten czas jakoś wzbogacić, lecz nie wie i nie umie tego zrobić. wszystko na co ją stać to błąkanie. nic więcej. oby do wieczora..

Brak komentarzy: