poniedziałek, 3 listopada 2008

dżuma

puk puk!
- proszę wejść - powiedział lekarz
- dzień dobry - osobnik lekko wystraszony zajrzał do gabinetu
- proszę, proszę
minęła chwila i osobnik znalazł się przy biurku lekarza
- proszę usiąść
- dziękuję - powiedział nieśmiało osobnik
- co pana do mnie sprowadza?
nastąpiła chwila milczenia. widać było, że pacjentowi ciężko idzie wypowiedzenie słów, oznajmienie doktorowi co mu dolega.
- panie doktorze nie wiem od czego zacząć, bo może wydać się panu to dziwne
- jestem tu od tego, żeby panu pomóc, nawet w dziwnych przypadkach - oznajmił lekarz
- ale mój wydaje mi się dziwny bardzo, może mi pan nie uwierzyć
- proszę spróbować, inaczej nie pomogę panu, a chyba to pana do mnie sprowadza, żebym panu pomógł
- tak, ma pan rację, po to tu się zjawiłem, po pomoc - na chwilę osobnik się zamyślił - będzie to trudne dla mnie, więc proszę o cierpliwość panie doktorze
- oczywiście. proszę mi spokojnie o wszystkim powiedzieć.
pacjent zamyślił się, popatrzył tępym wzrokiem w nieistniejący punkt w gabinecie. zaszkliły mu się oczy. aż wreszcie wziął głęboki wdech i zaczął
- doktorze... myślę, że mam dżumę, tak mi się wydaje przynajmniej... albo będę ją miał... sam nie wiem, ale coś ze mną jest nie tak... tak, to wiem napewno, coś ze mną jest nie tak...
- ależ proszę pana! nie wygląda mi pan na chorego na dżumę, ani żeby pan miał jakieś objawy żeby ją mieć. owszem nie wygląda pan najlepiej, ale ten pana wygląd wskazuje raczej na zmęczenie, niewyspanie, ogólnie takie zmęczenie psychiczne widzę. ale dobra, czemu pan uważa, że ma pan dżumę?
- wie pan odnoszę takie wrażenie... wrażenie postępowania z moją osobą jakbym miał dżumę, czuje się izolowany, a rozmowy ze mną są prowadzone na dystans, jakby ludzie bali się zarażenia..
- sam pan mówi, że pan odnosi wrażenie czyli może panu się to wydawać, a nie jest tak naprawdę
- ale ja panie doktorze przebyłem ciężką chorobę, byłem w szpitalu i chyba to jednak była dżuma. ludzie boją się tej choroby, boją się, że się zarażą, nawet przez telefon bo nikt się prawie do mnie nie odzywał... na palcach jednej ręki można policzyć osoby, które się w tym czasie odezwały do mnie. chyba one przebyły tą dżumę, bo się nie bały. to mi się układa w logiczną całość
- myślę, że pan wyolbrzymia, nie myśli pan racjonalnie
- panie doktorze ja ostatnio mam dużo czasu wolnego i głównie zajmuję się myśleniem. analizuje, przerabiam różne scenariusze i niestety takie coś mi wychodzi
- a ja cały czas będę się upierał przy wyolbrzymianiu. trochę będę musiał być bezwzględny i surowy, ale to jest jedyny sposób, żeby panu pomóc, więc zapytam, czy może panu się wydawało, że oni powinni do pana zadzwonić.
- myślałem o tym.. tylko ja nie byłem panie doktorze w stanie, ja byłem chory i myślałem tylko jak się tego pozbyć. potem nawet to myślenie porzuciłem.. a wydawało mi się, że ludzie zrozumieją to, bo widzieli w jakim byłem stanie. w tym stanie szpital jest straszny, człowiek jest tam jeszcze bardziej samotny, niż normalnie. i to mi się wydawało.. także z innych powodów, że ja powoli umierałem i nie chciałem słyszeć czegoś po czym bym stwierdził, że inni mają lepiej..
- może to tak, że te osoby nie czuły się blisko z panem związane, żeby do pana dzwonić
- może, ale wydawało mi się, ze tak nie jest. gdy byłem zdrowy i na miejscu odzywali się. a teraz nic, a ja się czuję zupełnie niepotrzebny. nawet w tematach, w których powinienem mieć coś do powiedzenia. poza tym czuje dystans. tak więc dlatego uważam, że mam dżumę. mimo wyjścia na wolność, ludzie mnie się boją. dżumy nie da się chyba wyleczyć? zresztą czy to ważne. po co ją leczyć, niech mają powód dobry do tego wszystkiego..
- rzeczywiście. wszystko przemawia, że ma pan dżumę..

Brak komentarzy: